Już nie chcę się dłużej spowiadać z braku weny, jakiegoś małego lenia wymieszanego z nostalgią, bo kto to słyszał, aby w środku lata- w dodatku obfitego w upały z nad Sahary- pozwalać sobie na smutki ?!
Tak więc zdradliwa wena i „power” wróciły, a z nimi Kazik, bo tak sobie roboczo nazwałam tego delikwenta 🙂
Krótka historia Kazika, i dlaczego nie Mietka, jest taka, że byłam odwiedzić swoją przyjaciółkę. To był bodaj początek miesiąca marzec i z pewnością tego wieczora padał śnieg. Kiedy wyszłam na przystanek (idąc ulicą Św. Kazimierza), dostrzegłam mojego modela, klik.
Rozejrzałam się dookoła, żywej duszy. Ciemno, zimno. Biegnę do bankomatu. Bo przecież na plecach do autobusu go nie wniosę. Czekając na taksówkę, zastanawiałam się co powiem kierowcy, ale on tylko się uśmiechnął kiedy podjechał pod śmietnik i pakował Kazia do bagażnika swojego merola 🙂
Stolik zabrałam na działkę jakiś czas temu. I dziś przedstawię Wam pierwszy etap, czyli szlifowanie:)
Ten mebel jest fornirowany. Tzn. wykonany z drewna (gorszej jakości, lub tańszego w czasach produkcji), oklejonego sklejką lepszego gatunkowo drewna, w tym wypadku, orzech:
Czego użyłam?
– szlifierka oscylacyjna (prostokątna)
– papier ścierny 150gr
– mała szlifierka z urządzenia multifunkcyjnego (trójkąt)
Oczywiście szlifując fornir (okleinę) trzeba być arcy delikatnym, nie używać zbyt wiele siły, aby nie zedrzeć jej po prostu;)
I ponownie (jak przy refreszingu ramki-klik), prezentuję Wam dwie metody instruktażu:
1.FILM
2.PRZEPIS:
I ponownie pytam, która metoda 1.film, czy 2.przepis bardziej przypada Wam do gustu? 🙂
Po przeszlifowaniu mebel wygląda następująco:
Co z nim dalej zrobiłam, dowiecie się w następnej odsłonie, za tydzień. Podpowiem, że okleina zostaje w surowiźnie, zaś nogi i listewki będą oryginalnie czarne. Muszę jednak Was prosić o pomoc, już na facebooku to robiłam… Jaki kolor żyłek? 🙂

Przystawiłam kilka próbników i sznurków. Jeśli mam Wam swoje zapędy zdradzić to ja idę w kierunku turkusu (!), a jakie jest Wasze zdanie?
Czekam na Wasze opinie, w następnej części zobaczycie (na filmikach!)m.in. zdejmowanie starego lakieru z nóg i listewek oraz ich malowanie, a także, jak dobrze mi doradzicie, montaż nowych żyłek 🙂
Tymczasem. Przed nami najgorętszy weekend lata. Nie namawiam Was do żadnej pracy refreszingowej, bo sama jestem właśnie w drodze do Sielpi, aby umoczyć tyłek w wodzie i napić się piwka przy grillu z przyjaciółmi.
Aha, ale przyjdźcie na bloga we wtorek po 20:00!