W trakcie remontu nieustannie szukałam oszczędności. Choć wiem, że są rzeczy, na których nie można oszczędzać- jak np. bezpieczeństwo. Tak więc kiedy okazało się, że cała elektryka jest do wymiany, budżet był już porządnie napięty.
Deski były w surowym stanie. To sosna. Chciałam aby pasowały do podłogi, więc musiałam postarać się aby były nieco ciemniejsze:
Parapety bejcowałam dwukrotnie. Pamiętajcie, by w trakcie tej czynności równomiernie rozkładać bejcę. Surowe drewno szybko ją wchłania i jeśli będziecie mazać, powstaną nieestetyczne zacieki. Po dwóch warstwach i wyschnięciu, położyłam lakier. Wybrałam akrylowy lakier. O dość wodnistej konsystencji. Nałożyłam go dwie warstwy. Po wyschnięciu parapety były gotowe do montażu.
Pragnę też podkreślić, bo z pewnością pojawią się takie głosy, że parapetu nie powinno się robić z deski. Że ona zmieni swój kształt, wywinie się, zwinie i co tam jeszcze. Poczekamy- zobaczymy. Parapety są w bieżącej eksploatacji- sezon grzewczy, od 3m-cy, nie trzaskają, nie skręcają się. Mówiąc kolokwialnie nic się z nimi złego nie dzieje. Jeśli się zadzieje- dam Wam znać. Specjaliści twierdzą, że parapety wykonane z drewna, powinny być cięte poprzecznie, a dopiero wierzchnia warstwa może być lita.
Ja zaryzykowałam i jestem zadowolona z efektu 😉
TO JEDEN Z 12 PROJEKTÓW,
KTÓRE SAMODZIELNIE WYKONAŁAM
W TRAKCIE REMONTU,
ZOBACZ POZOSTAŁE klik!