Kochani! Jako, że pogoda za oknem jest mało wiosenna, dzisiaj zabiorę Was w ciepłe kraje. W ciepłe kraje we wnętrzu, bo tak całkiem serio, nogę postawicie we wnętrzu Marianne, pewnej sympatycznej Norweżki, którą poznałam na instagramie.
I zapewne pierwsze, na co zwrócicie uwagę, to jak słowo kolor ma się łączyć ze zwrotem „skandynawskie wnętrza” ? Otóż pragnę Was zaskoczyć! Wiecie zapewne, jak bardzo kocham kolor, i jak nudzą mnie białe, biało czarne, biało czarno szare wnętrza? Jeśli Wam jest w takich dobrze- to super! Ja jednak odczuwam konkretny przesyt i przeładowanie słowem scandi, które koreluje w wyszukiwarce wyłącznie z białym minimalizmem. Nic bardziej mylnego!
Poznajcie historię Marianne:
P: Skąd jesteś i czy żyjecie w domu, czy też mieszkaniu?
M: Mieszkamy w Trondheim, w Norwegii, to nasze mieszkanie, wprowadziliśmy się dwa lata temu.
P: Mieszkasz w nim ze swoją rodziną? Czy wszyscy domownicy akceptują Twoją miłość do kolorów? 🙂
M: Mieszkam ze swoim narzeczonym, oraz naszym półtorarocznym synkiem. Z początku, mój narzeczony był „nieco” sceptyczny, ale przyzwyczaił się. Teraz już jest równie mocno wciągnięty, jak ja, wspólnie uwielbiamy wymyślać nowe projekty.
Mały niespecjalnie jeszcze mówi, ale z tego co zauważyliśmy uwielbia to kolorowe otoczenie!
P: Jak wyglądał wcześniej Twój dom?
M: Kiedy się wprowadziliśmy, całe mieszkanie urządziłam .. w bieli i czerni. Chciałam aby było modernistycznie i „poprwanie”. Kiedy na świat przyszedł mój syn, zaczęłam spędzać w domu coraz więcej czasu. Nie miałam okazji wychodzić, jak wcześniej. Zrozumiałam, że potrzebuję więcej koloru w swoim otoczeniu. Kupiłam więc żółte krzesła i tak to wszystko się zaczęło!
Uszczęśliwiły mnie i potrzebowałam więcej:)
P: Co było pierwszą kolorową rzeczą, którą kupiłaś do domu (przed krzesłami) 🙂 ?
M: Nie do końca pamiętam, ale zaczęłam od drobiazgów. Chciałam mieć pewność, że nie będę żałowała swojej decyzji. To chyba były kolorowe poduszki na kanapę, a później żółty dywan. Pamiętam też, że kupiłam farby w sprayu, aby zmienić kolor już posiadanych przedmiotów.
P: Czym się zajmujesz, gdzie pracujesz? I czy kolor pomaga Ci się zrelaksować po pracy? Czy wpływa na Twoje samopoczucie?
M: Jestem nauczycielką, uczę dzieciaki w szkole. To wspaniała praca, chociaż potrafi być bardzo intensywna. Kiedy wracam do domu, odnajduję w nim energię, we wszystkich radosnych barwach. I relaksuję się, ponieważ czuję się kompletnie swobodnie, a kolory mnie uszczęśliwiają. Sprawiają cuda (w odniesieniu do nastroju).
P: A jakie są domy Twoich przyjaciół? Czy oni czują się dobrze w Twoim mieszkaniu, czy raczej mówią „Podoba mi się, ale nie czułbym się dobrze w takim wnętrzu non stop” ?
M: Haha. Zakładam, że oni myślą, iż w końcu znalazłam styl/coś , co lubię, ale dla większości z nich, to po prostu za dużo.
Mam jedną przyjaciółkę, która jest fanką koloru, jak ja. To ona namówiła mnie to postowania na instagramie.
Jest blogerką wnętrzarską i moją wielką inspirację.
Możesz ją zobaczyć: @litehi.
Mam jedną przyjaciółkę, która jest fanką koloru, jak ja. To ona namówiła mnie to postowania na instagramie.
Jest blogerką wnętrzarską i moją wielką inspirację.
Możesz ją zobaczyć: @litehi.
Poleć, proszę moje instagramowe koleżanki.
Co z radością czynię! I dodaję jeszcze jedno zdanie Marianne,
dla wymownej peunty.
dla wymownej peunty.
„Wszystkie jesteśmy z Norwegii!”
A teraz zobaczcie sobie zdjęcia i poznajcie nowy wymiar słowa „scandi interior” 🙂 Ściskam Was majówkowo, jak nie złapię lenia, to widzimy się we wtorek. A jak złapię to dopiero 06.05. A co!
Blogery, też mogą mieć święto pracy 😀
Blogery, też mogą mieć święto pracy 😀
Wszystkie zdjęcia są własnością autorki, która udzieliła mi zgody na ich publikację, a także odpowiedziała na wszystkie pytanie. Marianne, znajdziecie na instagramie -> Marekren.