Obiecałam Wam i oto jest. Nie mogę uwierzyć, że to trzecia (sic!) komoda, którą mamy w naszym saloniku *klik* od grudnia zeszłego roku. T r z e c i a 😀
Jest to ten sam model, co ostatnio. Zestawienia i porównanie wszystkich trzech komódek pokażę Wam pod koniec wpisu 😉 Zdecydowanie warto jednak oprzeć się na krokach podjętych przy odświeżeniu poprzednich egzemplarzy.
Jak to zwykle bywa, by zająć się meblem, najlepiej go z początku rozebrać. W całości przeszlifować.
Ta komoda, w przeciwieństwie do jej miodowej poprzedniczki nie była w zbyt dobrym stanie. Ubytki były bardzo duże, podobnie, jak plamy. Właściwie miałam fart, że chociaż jeden z frontów po przeszlifowaniu nadawał się do zachowania. Ale korpus już nie. Zresztą.. Dawno już nie malowałam. Podobnie, jak poprzednio przy szafce nocnej Mariusza klik(!), farbę mieszałam samodzielnie. Pokusiłam się o jej „kredowy” wariant. Nie pytajcie mnie o przepis, bo nie jest idealny, w związku z czym nie ma czego rekomendować i narażać się kredofanom 😀 Stworzyłam ładny zielony kolor. Pasujący do… No oczywiście, że do planowanej do położenia tapety 😀 Podobny zabieg zastosowałam tworząc biblioteczkę dla Klaudii z Krakowa (klik).
Jak widzicie, kolor jest matowy. A do niego, dla kontrastu, do środka wybrałam neonową zieleń ! Efekt jest szałowy ! Jeśli tylko macie odwagę, próbujcie !
Jeden z frontów przeszlifowałam i położyłam wosk.
Na drugi poszła tapeta.
Na drugi poszła tapeta.
Nóżki przeszlifowane, zawoskowane.
Uchwyty oryginalne, pomalowane sprayem.
GOTOWI ?:)
Tak stara-nowa komoda prezentuje się w salonie:)
Zawsze byłam zwolenniczką dekorowania mebla. Taka „wystawka” na komodzie pełni funkcję dekoracyjną i praktyczną. Lubicie?
A jeśli braknie miejsca na komodzie, to można obok niej, na równie seksownych,bukowych nóżkach, taborecik ustawić.
I na nim gazety poukładać. Taborety tutaj,klik.
Jak wyżej wspomniałam. Jeden z frontów udało się odratować. Jest miodowy. Drugi zaś dostał moją ulubioną tapetę z sypialni,klik.
Tak właśnie prezentuje się nowy kącik komodowy. Wydanie III.
Ostatnie? 🙂 No, co WY! 😛
Uchwyty pomalowałam farbą w sprayu. Chciałam troszkę poszaleć. Mocno fluorescencyjny kolor środka komody wychodzi lekko na zewnątrz, i jaskrawe uchwyty wydały mi się retorycznie pasujące:)
I jak? Zostawcie jakiś znak w komentarzu, że tu jesteście i oglądacie. A nie tylko przychodzicie popatrzeć i baj baj 😛
Wydanie pierwsze, duża komoda.
Chyba mieszka już w Warszawie, nie pamiętam 🙂
Wydanie drugie. Mała, kompaktowa komoda PRL.
Mieszka w Krakowie 🙂
I najnowsze, wydanie trzecie, póki, co aktualne 😀
Jak długo postoi? No nie wiem sama, więc jeśli się Wam podoba, nie musicie zwlekać z mailem do mnie na [email protected] 😉
Mam nadzieję, że kolejny raz udowadnia Wam, że meble PRL mają potencjał. Kto z Was nie chciałby takiej komody PRL ? 🙂
I jeszcze przed i po:
I jeszcze przed i po:
KONIECZNIE ZOBACZCIE NOWE VIDEO,
JEST TAM FAJNA POGADANKA O WNĘTRZACH:
JEST TAM FAJNA POGADANKA O WNĘTRZACH: