Posty remontowe, to jedne z najlepiej poczytnych treści na blogu. Chętnie sięgacie do wpisu- Jak remontować, aby nie zwariować. Do zestawienia wszystkich prac, które wykonałam samodzielnie, aby zaoszczędzić podczas remontu kilkanaście tysięcy złotych. A także do postów już PO remoncie. Zaczęłam od drewnianych żaluzji, i mojej subiektywnej oceny, czy warto w nie inwestować. Dzisiaj poruszę temat podłogi, bo to też 4 cyfrowa kwota z 4 na początku;)
Po pierwsze obalę, hipotetyczne pytanie, zadane przeze mnie samą w temacie 😀 WARTO! Gdybym miała cofnąć się w czasie, i podejmować decyzję po raz drugi, powtórnie, zabukowałam w budżecie 20% na podłogę.
Miałam, w pierwszym wynajmowanym mieszkaniu, linoleum. Po taniości to było urządzanie i sprawdziło się świetnie w łazience, kuchni, przedpokoju. Miałam wykładzinę, w pokoju wielofunkcyjnym w swojej panieńskiej kawalerce- jest tam zresztą do dziś. Przyjemna sprawa, nie ukrywam. W reszcie panieńskiej kawalerki była też terakota. Praktyczna sprawa, nie ukrywam. Ale żadne z tych rozwiązań, ŻADNE, nawet nie przystaje czubkiem małego palca do podłogi drewnianej.
Zarówno w ujęciu estetycznym, jak i organoleptycznym 😉 Uwielbiam, kocham swoją drewnianą podłogę. Podczas remontu, kiedy ją zobaczyłam (na tym odcinku jest), po prostu się spłakałam z radości. Nadała charakter i atmosferę całemu mieszkaniu. Została położona, poza kuchnią i łazienką, w całym mieszkaniu. W przedpokoju (tak wiem, oszalałam), w saloniku, i o obydwu pokojach, czyli w sypialni i gabinecie.
Pierwsze, co chcę o niej napisać, to że jest ciepła. Ciepła w obydwu znaczeniach tego słowa- dosłownym i w przenośni. Płytki, terakota, będą zimne, w mieszkaniach sporadycznie inwestuje się w ogrzewanie podłogowe, w szczególności w standardowym M3;) Podłoga drewniana jest ciepła, kiedy się po niej chodzi. I miła pod stopą. Poza tym, wizualnie, przywołuje najmilsze skojarzenia.
Właściwie, po położeniu desek w zeszłym roku, na swoim wąskim balkonie, kiedy przesiadywałam na nich tyłkiem po prostu, i jeszcze wtedy patrzyłam na panele w pokoju, to już wiedziałam, czułam dogłębnie, że to nie to samo. Panele mogą być b.ładne, b.odporne, imitować drewno, i inne efekty. Jak dla mnie, mogłyby i robić wspaniałe cappuccino, nigdy, przenigdy do nich nie wrócę! Są plastikowe i koniec. Drewno ma swoją strukturę. Widać usłojenie. Czuć to „drewno” gołą stopą, czy dotykając dłonią. Panel to sztuczny materiał i tak też się go czuje i odbiera. Uwierzcie mi, różnica jest DIAMETRALNA.
Czy w tej beczcie miodu, znajdzie się miejsce, na łyżkę dziegciu? Raczej kroplę, ale owszem;) Wybierając drewnianą podłogę musicie liczyć się z jej delikatnością. Moja podłoga to nie lita deska, tylko łączona na klik- właściwie w systemie panelowym, deska z poszyciem dębowym. Dąb ma piękny, lekki, odcień. Wygląda, jak miód dla mnie, rozlany 😉 I wadą takiej podłogi jest jej miękkość. Co to znaczy? Ano to, że cokolwiek nie ostrożnie na nią rzucicie, ma szansę zostawić ślad. Stawianie krzeseł, stołu, komody, wymaga bezwzględnie zabezpieczenia grubym filcem. Spróbujcie też, wnosząc coś do mieszkania, oprzeć „na chwilę” na rancie mebla. Ta chwila doprowadziła u nas prawie do rozwodu, bez ślubu 😀 Wgnioty powstają od razu. Ja stół mojej Mamusi gruchnął to nawet poza wgniotem powstała regularna dziura:D Zdjęcia, jako dowody miękkości podłogi:
Czy mimo tego, wybrałam powtórnie drewno, zamiast paneli? Moje nowe, ulubione słowo- BEZWZGLĘDNIE 🙂 Choćbym miała nie mieć połowy mebli, nie zrobiłabym paneli. Mieszkanie wygląda z nimi tak ciepło i pięknie, jak sobie nawet nie wyobrażałam 😉
Kochani, o remoncie mam jeszcze dla Was mnóstwo tematów do poruszenia. O wtopach i super-hiper mądrych decyzjach;) Te tematy, zostają także poruszone na YOUTUBE w dziale „Urządzanie Wnętrz”, który startuje już w styczniu 2017, więc subujcie czym prędzej!
Ściskam!