Całkiem niedawno pokazałam Wam piękną, secesyjną toaletkę (klik). Kupiłam ją w komplecie, z niespotkaną przeze mnie wcześniej, w takim wydaniu, szafką nocną, nakastlikiem.
Jak dokładnie wyglądał zestaw, po który pojechaliśmy ?
W tle za fotelem, widzicie piękną szafę. Też ją kupiliśmy !
Wybaczcie jakość zdjęć, ale w takim tempie, a właściwie pędzie, jak ja żyję, to cud, że w ogóle zdążyłam pyknąć foto.
Zazwyczaj dosięga mnie zakupowe fatum, w trakcie najfajniejszych łupów, pada mi telefon 🙂
Nie mniej, dzisiaj mam Wam do przedstawienia
szafkę nocną. Nakastlik.
Nigdy wcześniej nie miałam mebli z takiej epoki.
I powiem Wam, co mnie zaskakuje, podoba mi się!
szafkę nocną. Nakastlik.
Nigdy wcześniej nie miałam mebli z takiej epoki.
I powiem Wam, co mnie zaskakuje, podoba mi się!
Blat posiada zniszczony fornir, który w swoim czasie wymienię lub czymś zastąpię. Czy przeszkadza mi to, że szafka jest tylko jedna?
Skądże! Właśnie dlatego tak mi się podoba 🙂
Tuż ponad szufladą znajduje się taka wysuwana deseczka.
Nie jest ona wielkości blatu, bo z początku, wiele osób, było przekonanych, iż będzie tam idealnie pasować.
De facto, na blacie powinna być szybka i to ona chroniła przed plamami, czy kółkami po herbacie. Ta deseczka chyba służyła do pisania. Ale może wy będziecie mieć swoją teorię?
Szuflada jest zwyczajna. Półka pod nią także. I szafka także.. Była do czasu, kiedy ktoś nie opowiedział mi, iż w tamtych czasach, bardzo często do za tymi drzwiczkami „Pancio” chował nocniczek 😀 Nadmienię iż szafka szczęśliwie minione 60 lat stała w domu, gdzie był sanitariat i nie pachnie z niej uryną 🙂
Co myślicie o moim nowym nabytku? Wiecie, która to już sceneria dla mojej strony łóżka? Trzecia! Od remontu, czyli 14 miesięcy 🙂 Oto właśnie dowód, mojego wnętrzarskiego ADHD 🙂 Jeśli też tak macie, dajcie znać!
Pochwalcie się swoimi łupami 😉