Jeszcze będąc w ciąży zalewaliście mnie pytaniami o organizację. Jak z brzuchem zarządzam budową, egzekwuję pracę fachowców, wykonuję swoje obowiązki domowe i jeszcze jestem aktywna w internecie na tylu polach? Ja po prostu tak mam, lubię być zorganizowana i z założenia pragnęłam, by ta organizacja po narodzinach Helenki dalej trwała. Czy mi się udało?
Aktywna w ciąży
Bycie tak aktywną w ciąży nie jest możliwe dla każdej z nas. Mam tego absolutną świadomość. Doskonale wiecie, że straciliśmy ciąże dwukrotnie. Wiem, czym jest zagrożenie, w ciąży z Helenką przeżyliśmy chwile grozy w piątym tygodniu. Ale później było już z górki. Ja czułam się wspaniale od czternastego tygodnia. Miałam wzorowe wyniki badań, unormowała się praca mojej tarczycy, nie przybierałam gwałtownie na wadze, było super.
Oczywiście, pierwsze czternaście tygodni też musiałam funkcjonować i chciałam. Ale to funkcjonowanie opierało się głównie na spożywaniu na czczo banana, a następnie sporej ilości niesolonego ryżu, na zmianę z landrynkami o smaku miętowym 🙂 Mimo tego, pozostałam aktywna w internecie. Sporo pracy przygotowałam przed ciążą, która była planowana i wyczekiwana. Miałam więc ekstra posty i filmiki na Youtube, aby pozwolić sobie na przejście tych pierwszych, trudnych trzech miesięcy.
Od czwartego miesiąca czułam, że mogę wszystko! Miałam potężny przypływ energii i rosnący brzuszek, wahania nastrojów kompletnie nie przeszkadzały mi w pozostaniu aktywną. W październiku byliśmy już dawno po wylaniu fundamentów i rozpoczęciu wznoszenia konstrukcji. Jeździłam na budowę nawet po dwa razy dziennie,z aparatem, kamerą, przygotowując materiał do stworzenia publikacji i odcinków w serialu Budujemy Dom.
Czy nie czułam zmęczenia? No pewnie! Wieczorami, Mariusz obowiązkowo wykonywał ze mną serie różnych ćwiczeń, i raz w tygodniu, bezwzględnie, spotykałam się z rehabilitantem. Wynikało to nie tylko z faktu ciąży samej w sobie, ale moich zdrowotnych doświadczeń, w tym między innymi dwóch operacji kręgosłupa i siedmiu innych.
Czy mogłam się położyć i oglądać telewizję lub nadrabiać lekturę? Mogłam! I gdybym tylko chciała, pewnie bym tak zrobiła. Ale, jeśli kocha się swoją pracę, cieszy każdym drobiazgiem, odczuwa olbrzymią radość z budowy wymarzonego gniazdka, nie sposób usiąść- dosłownie.
Do siódmego miesiąca, za zgodą lekarza oraz we współpracy z rehabilitantem, byłam aktywna po osiem, dziewięć godzin dziennie, ze stosownymi przerwami. Pracowałam sporo z domu, nie siedziałam na krześle, a piłce rehabilitacyjnej. Z początku raz na dwie godziny, a później, co godzinę, miałam obowiązkowe przerwy na leżakowanie, rozciąganie i inne ćwiczenia.
Dopiero w ósmym miesiącu poczułam ciężar brzuszka i zaczęły dopadać mnie porodowe i macierzyńskie rozterki. Ale dalej, tylko już po trzy, cztery godziny dziennie byłam aktywna. Na budowę pojechałam po raz ostatni na dwa tygodnie przed rozwiązaniem. Co prawda, już nie jako kierowca, ale jednak!
Co mogę powiedzieć po czasie? Jeśli tylko zdrowie Wam pozwala nie rezygnujcie z aktywności w ciąży. Poczucie spełnienia, samorealizacji są bardzo potrzebne w tym czasie. Co więcej, nadmiar wolnego czasu może sprzyjać niepotrzebnym rozterkom, a kiedy pozostajemy zajęte w głowie brak miejsca na snucie czarnych scenariuszy.
Jestem przekonana, że to właśnie pozostanie w ciągłym ruchu i z mocno zajętą, budową domu, głową udało mi się przejść ciąże wzorowo. Przytyłam siedem kilogramów, rehabilitant ocenił mój stan, jako lepszy niż sprzed ciąży (po prostu dbałam o siebie dwa razy bardziej) i żadne mentalne kłopoty mnie nie dopadły. Tyczy się to również całego okresu po porodzie, czyli połogu.
Czas po porodzie
Z wielką radością przywitaliśmy Helenkę na świecie, a ona, ku naszej uciesze, przez pierwsze trzy tygodnie swojego życia głównie spała. Ja już po tygodniu, wróciłam do pracy przy komputerze i do pierwszych tutoriali. Wszystko za sprawą doskonałej współpracy z rehabilitantem i pieczołowitym wykonywaniem jego zaleceń już w kilka godzin po porodzie. W dodatku porodzie przez cięcie cesarskie, bo nasza hrabinka do samego końca siedziała z głową pomiędzy moją przeponą, a żebrami.
Niespełna dwa tygodnie po narodzinach Helutka, czułam, że jestem w pełnej sprawności i uważam to za ogromny sukces, zważając na dziewięć operacji, które przeszłam w życiu, w tym dwie laparotomie.
Jeśli stan Waszego zdrowia Wam to umożliwia, bądźcie w ruchu fizycznym i pracujcie umysłowo całą ciążę i nie rezygnujcie ze swoich aktywności po narodzinach maleństwa.
Jedyną trudnością w pierwszych tygodniach po narodzinach córki było gojenie się rany pocięciowej. Ponownie, z fantastyczną opieką rehabilitacyjną, szybko doszłam do pełnej sprawności. Bóle kręgosłupa były, ale do zniesienia.
Najtrudniejszym aspektem było (i po części nadal jest) karmienie piersią. Nie sposób, z mojej perspektywy, nazwać tego uroczym aktem, pełnym miłości, spokoju i bliskości z dzieckiem. Problemy z karmieniem mamy od początku, i chociaż jesteśmy pod opieką kwalifikowanej doradczyni laktacyjnej, fizjoterapeutki i osteopaty, dalej jest to wyzwanie.
Piszę o tym, bo dziś rozumiem Kobietę, która mówi: Dość, nie dam rady. Nie z powodu braku pokarmu, tylko z powodu wyczerpania cierpliwości, frustracji. Ja miałam ochotę poddać się wielokrotnie, gdyby nie Mariusz, doradczyni i wielkie pragnienie podania dziecku, jak najwięcej komórek macierzystych, dawno bym zrezygnowała.
Od samego początku wspieramy się laktatorem, którego używanie, o czym wie, każda mama karmiąca inaczej, jest upierdliwe do granic możliwości. Zabiera czas, energię i wodę 🙂 Ale czego się nie robi dla malucha?
To takie preludium, do tego, o czym będę chciała opowiedzieć, czym będę chciała się podzielić. Mimo karmienia piersią, plus dodatkowo odciągania pokarmu, całej niezbędnej temu logistyce, można i da się dalej realizować!
O czym będzie cykl?
O zorganizowaniu się z maluchem. Wymagającym, bo Helena właśnie takim jest. I to nawet nie my daliśmy jej taki przydomek, tylko lekarze, przyjaciele, nasze Mamy.
Są różne typy dzieci, te które można położyć na macie edukacyjnej, czy ułożyć do snu ze smoczkiem i pójść w spokoju opróżnić zmywarkę. Te, które śpią, nie mają kolek, bezobjawowo przechodzą skoki rozwojowe, bezboleśnie ząbkują, nie mają problemu z jedzeniem, wypróżnianiem się itd.
I jest drugi typ. Nim jest Helenka. Wszystko jest po prostu odwrotnie niż wyżej napisane:) Uśmiecham się przez zaciśnięte zęby, bo ile razy dopadała nas frustracja, wyczerpanie i zazdrość wobec rodziców dzieci, których nie dotykają wszystkie plagi noworodkowe i niemowlęce- nie zliczę.
Pamiętamy jednak, za każdym razem, że jest jeszcze jedna strona barykady- dzieci chore. Że te wszystkie dolegliwości, jakkolwiek upierdliwe, smutne, trudne, uprzykrzające życie rodzicom i dziecku, to tylko moment, etap, chwila. Wszystko mija!
Z perspektywy czasu najgorszych kolek, które mam nadzieję, są już za nami, wiem, że to dopiero początek wszystkich rodzicielskich wyzwań, przed którymi stoimy. Ale dla Nas liczy się tu i teraz, i rozumiemy każdego rodzica, dla którego marnym pocieszeniem są słowa- bądź cierpliwa/y.
Jest jednak wiele gadżetów, które ułatwiają i początki i dalsze „zaznajomienie się” z naszym dzieckiem.
Chcę w tym cyklu opowiedzieć Wam trochę o powyższych, w kontekście dziecka bardzo wymagającego. Chcę pokazać Wam, co się u mnie sprawdziło, z polecenia siostry, instagramowej cioci, czy po własnych poszukiwaniach.
Może będą to proste triki, a może coś, co bardzo ułatwi Wam pierwsze tygodnie i kolejne miesiące z maluchem? Mam nadzieję!
Chciałabym aby w cyklu pojawiły się testy i recenzje ciekawych produktów, gadżetów, aplikacji, które umożliwiły mi i dalej pozwalają funkcjonować w przestrzeni domowej z niemowlakiem, pracując i dbając o ognisko domowe oraz siebie.
Liczę też na Wasze sugestie- może są tematy, które chcecie by poruszyć? Które szczególnie Was interesują?
Współdzielmy się wiedzą!
Kim jednak jestem ja sama, świeżo upieczona mama bez dobrych porad i wskazówek innych mam? Dlatego otwieramy specjalną grupę, na której będziemy mogły wymieniać się doświadczeniami i wskazówkami. Koniecznie dołączcie jeśli temat bycia zorganizowaną Was interesuje.
Nie obiecuję publikacji w każdy wtorek, ale to właśnie drugiego dnia tygodnia możecie spodziewać się nowych postów.
Obiecuję za to szczere i pełne empatii wpisy, bo dopiero bycie mamą pokazało mi ILE MOŻNA w dwadzieścia pięć minut. A można między innymi: rozpakować zmywarkę, zapakować zmywarkę, zebrać pranie, rozwiesić pranie, przygotować posiłek, zjeść posiłek, ogarnąć facebooka i instagram, odpowiedzieć na maile.
Macie pomysły jakie tematy poruszyć? Chcecie napisać, co Wam pomogło w organizacji z noworodkiem i niemowlakiem? Piszcie w komentarzach lub na grupie ZM.